Zanim pojawi się nowa notka należy wam się słówko wyjaśnienia. Otóż, jest to blog, który znajdziecie pod adresem: Nimfadora Tonks. Przeniosłam go, ponieważ blog.pl już od dawna nie spełniał moich wymagań. Poniższa notka została również przeniesiona, jednakże być może jeszcze dzisiaj wstawię drugą, którą jak na razie jeszcze kończę.
Zapraszam do czytania ;)
--------------------------------------
Prolog, czyli pani Black i morderczy stojak
Sobotni dzień nie zapowiadał żadnych mrożących krew w żyłach przygód. Ot, poranne czynności, praca, obiad, praca, dom, prysznic, Zakon…
Zapewne zastanawia was Zakon, prawda? Był to Zakon Feniksa, założony przez Albusa Dumbledora, największego czarodzieja wszech czasów, dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Ten wspaniały człowiek powołał do życia tajne stowarzyszenie, które zajmowało się ochroną świata magii, jak również mugoli (ludzi nie-magicznych) przed Siłami Ciemności. Kwatera główna Zakonu Feniksa mieściła się w Wielkiej Brytanii (Londyn, gwoli ścisłości – ulica Grimmauld Place 12). Dziś mogę spokojnie podać wam te informacje, jako że, gdy piszę te słowa, mamy rok 2012, a więc jest to dosyć daleka przyszłość, czyli nie ma obawy, że słowa te dostaną się do popleczników Voldemorta, śmierciożerców.
Jednak czasy, w których żyła Nimfadora Tonks były o wiele bardziej niebezpieczne; mieszkańcy Londynu, a nawet całego świata, bali się opuszczać swoje pozornie bezpieczne domy, ponieważ wiedzieli, że za rogiem może się na nich czaić Lord Voldemort, czyli wysoki czarodziej o twarzy trupa, oddechu tysiąca trupów i czerwonych oczach węża, który to ma obiekcje wobec mugoli, więc postanowił sprawić sobie rozrywkę – zaczął ich zabijać.
Wracając jednak do naszej Nimfadory… Przepraszam – do Tonks, ponieważ, jak niektórym wiadomo, nasza bohaterka bardzo nie lubiła swojego imienia. Jednak ci, którzy nie słyszeli tej historii, nie wiedzą, kim ona była, więc dla tych ostatnich, przypomnę: była to aurorka i członkini Zakonu Feniksa. To oficjalne informacje. Nieoficjalne natomiast brzmią trochę inaczej, choć i te, i te są prawdziwe. Czyli Nimfadora Tonks to tak naprawdę po prostu Tonks (nawet po ślubie, ale o tym później), szalona, zwariowana i wiecznie wesoła dziewczyna. Miała krótko obcięte włosy koloru malinowej gumy do żucia i nieco trójkątną twarz. Jej ciemnoniebieskie oczy były przenikliwe i bystre, a szczupła sylwetka i sprężyste mięśnie sprawiały wrażenie doskonałej gimnastyczki. Uwielbiała powieści kryminalne i gdyby wiedziała, czym jest telewizor, z pewnością kochałaby Kryminalnych oraz Malanowskiego i Partnerów.
Tego dnia, którego tajemnicę pragnę przed wami odsłonić nie była jednak zajęta poznawaniem mugolskich urządzeń, typu żelazko, telewizor, samochód ani czytaniem powieści kryminalnych. Po pracy spędzonej na pisaniu zaległych i bardziej teraźniejszych raportów, wróciła do domu, by wziąć szybki prysznic. Następnie teleportowała się na Grimmauld Place 12 i uważnie zlustrowała obydwa końce krótkiej, ale strasznie zaśmieconej ulicy. Gdy upewniła się, że nikt nie wygląda zza rogu ani też nie obserwuje jej z okien kamienicy numer 11 i 13, zerknęła na krótki i wąski przesmyk pomiędzy nimi. W myślach wyrecytowała formułkę: Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place 12. Efekt był natychmiastowy: domy z numerami 11 i 13 zaczęły przeraźliwie powoli rozsuwać się, ustępując miejsca obdrapanym drzwiom, ścianom z odpadającym tynkiem, oknom z wytłuczonymi szybami… jednym słowem – numerowi 12. Tonks szybko przeszła przez skrzypiącą furtkę – taką jak każda najzwyklejsza furtka na świecie – i wspięła się po krótkich, ale stromych schodkach do drzwi z mosiężną klamką w kształcie głowy węża.
Wyciągnęła różdżkę z kieszeni spodni i stuknęła nią delikatnie w drzwi. W chwili, gdy chowała czarodziejski przedmiot, usłyszała z drugiej strony brzęczenie łańcuchów, a następnie wrota do ciemnego domu otworzyły się ze złowieszczym lecz cichym skrzypieniem. Weszła do środka i uważnie przyjrzała się każdemu kątowi pomieszczenia, zatrzymując wzrok wszędzie na chwilę – tak, jak była wyszkolona. Dostrzegła znajome głowy skrzatów domowych wiszące po obu stronach obskurnego holu – służący ci od wieków byli na łasce i niełasce mieszkańców owego domu, którym byli członkowie starożytnego rodu Blacków. Niedaleko miejsca, w którym stała znajdował się natomiast, znienawidzony przez nią (z wzajemnością zresztą) stojak na parasole w kształcie nogi trolla.
Tonks, upewniwszy się, że wszystko jest tak jak wcześniej, ruszyła przed siebie. Wzrok naszej bohaterki, jak zwykle, podąrzył w stronę stojaka, który lubił stawać jej na drodze.
- Jesteś wreszcie! Czekamy na cieb… – reszta głosu dochodzącego z kuchni została brutalnie zagłuszona przez huk, jaki towarzyszył Tonks, gdy potknęła się o stojak z piekła rodem, a ów huk został zagłuszony przez panią Black, stary portret, wiszący obok drzwi.
- SZLAMY! SZUMOWINY, KALAJĄCE MÓJ DOM! BĘKARTY, WYNOŚCIE SIĘ!
Pozostałe okrzyki zostały stłumione przez jej syna, który wybiegł z kuchni.
- ZAMKNIJ SIĘ, STARA WIEDŹMO!
Pociągnął mocno za zasłony, a z drugiej strony pociągnęła je Molly Weasley, która odezwała się jako pierwsza. Firany ukryły za sobą portret starszej kobiety, a pozostała dwójka spojrzała z politowaniem na Tonks, która, mamrocząc pod nosem przeprosiny, wlokła stojak na swoje miejsce.
- Nieważne – machnął dłonią Syriusz i złapał ją za ramię. – Chodź, posiedzenie zaraz się zacznie.
Całą trójką skierowali się w stronę stromych schodów w dół, za którymi znajdowała się kuchnia. Gdy już dotarli na miejsce, Tonks dostrzegła wiele nowych twarzy należących, rzecz jasna, do osób zajmujących miejsce przy długim stole z wytartym blatem. Zobaczyła jednak kilka znanych jej ludzi, w tym swojego szefa, Alastora „Szalonookiego” Moody’ego, który wyglądał nader nieapetycznie z pustym prawym oczodołem. Jego zawartość z kolei pływała w szklance z wodą, stojącą przez właścicielem zarówno szklanki, jak i oka.
- Tonks, cieszę się, że raczyłaś zaszczycić nas swoją obecnością. Musisz poznać kilka osób, które nie zjawiły się na wcześniejszych posiedzeniach, ponieważ zaczęły już aktywny udział w życiu Zakonu. A zatem, od lewej…
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz